środa, 31 sierpnia 2011

Próżna

Ulica Próżna - długa na około 160 metrów jednokierunkowa ulica leżąca w Śródmieściu. Ciągnie się od Zielnej do placu Grzybowskiego. Tyle o niej jeśli chodzi o liczby i położenie. Znacznie ciekawsza jest jej historia. Na tej ulicy zatrzymał się czas.

Próżna powstawała etapami. Najpierw wytyczono odcinek między rynkiem jurydyki Bielinio - czyli dzisiejszym placem Dąbrowskiego a Zielną. Sto lat później w 1880 r. Próżną przedłużano od Zielnej aż po plac Grzybowski. W XIX wieku zaczęto budować piękne kamienice - ulica kwitła i unowocześniała się. Pod numerem 10 ulokowana została nawet centrala telefoniczna, a z dachu budynku we wszystkich kierunkach rozchodziła się sieć przewodów telefonicznych.

We wrześniu 1939 r. spłonęły kamienice przy Próżnej 2 i 4. W 1940 r. u wylotu ulicy przy Marszałkowskiej stanął mur getta i Próżna znalazła się w jego obrębie. Później mur przesuwano i ostatecznie ulica znalazła się już w całości poza dzielnicą zamkniętą. 

W czasie Powstania Warszawskiego w sąsiedztwie Próżnej miały miejsce walki o gmach Pasty. W zadziwiająco dobrym stanie ulica przetrwała jednak Powstanie, choć kilka kamienic spłonęło. Niestety, między 1945 a 1946 Biuro Odbudowy Stolicy rozebrało wszystkie wypalone kamienice między Marszałkowską a Zielną. Ta część Próżnej przestała na zawsze istnieć.

W latach 60-tych planowano wybudowanie bloków, które byłyby częścią ogromnego placu dochodzącego aż do Marszłakowskiej. Częściowo plany te zostały zrealizowane, bo bloki stanęły m.in. na placu Grzybowskim i Królewskiej. Próżna jednak przetrwała choć została zniszczona i ograbiona z wszelkich dekoracji. W latach 80-tych stała się miejscem, gdzie można było kupić wszelkiego rodzaju gwoździe, uszczelki, śrubki i kolanka. Przetrwała także, gdy okoliczne administracje domów chciały rozebrać zniszczone kamienice. Sprawa została jednak nagłośniona w mediach i ostatecznie budynki i ulica nie zostały ruszone choć ich stan wymaga troski. Taką zaoferował inwestor, który zapowiadał przywrócenie ulicy przedwojennej atmosfery. Niestety plany uległy drastycznej zmianie i na ulicy trwa właśnie realizacja inwestycji pod biurowce.

Smutny jest los Próżnej. Ulica walczy sama o siebie. Choć przez moment podczas Festiwalu Singera warto spojrzeć na to co ma do zaoferowania. Zachwycająca architektura, przedwojenna atmosfera, piękny kolor cegły, fotografie i świetlne iluminacje. A przede wszystkim ludzie, którzy nie tylko podczas święta ulicy powinni tam być na stałe
.


 

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Praskie kapliczki (cz. 1)

Wróciłam dziś na Pragę. Jestem pozytywnie zaskoczona kontrastami, które zauważyłam. 
Z jednej strony widać zaniedbane kamienice na przemian z tymi odrestaurowanymi. 
Małe i klimatyczne knajpki sąsiadują z większymi obiektami mocniej nagłaśniającymi się
w mediach. Kolor starej cegły pasuje jak najbardziej do żółto-zielono-granatowego "Pedetu". A i błękit można dostrzec w wielu miejscach.


Jedno jest chyba jednak niezmienne - bramy i to co one w sobie kryją. Urocze, stare, rozwalające się. Czasami zamknięte, a czasami tylko strzeżone. Prowadzące do podwórek, na których zawsze coś się dzieje. Wiele z nich kryje kolejne perełki, które odkryłam - praskie kapliczki. Odważyłam się dziś wejść sama prawie o zmroku do kilku bram. A tam...





czwartek, 18 sierpnia 2011

W świecie pędzli i farb

Farby i pędzle kojarzą mi się z dzieciństwem i nie zawsze ciekawymi zajęciami plastycznymi w szkole. Szczerze powiem, że nigdy nie było w tym żadnego uroku, ale może do pewnych rzeczy trzeba dojrzeć?

Brakuje mi umiejętności malarskich. Albo są gdzieś jeszcze nie odkryte i kiedyś siebie i Was zaskoczę:-)) Póki co moje "malarstwo" uprawiam fotograficznie, bo to dzięki aparatowi świat widzę obrazami. To jedna z rzeczy, dla której tak lubię fotografować. Ale nie o fotografii miało być, a o pewnym miejscu, które mnie zachwyciło.

Odkryłam je w maju, ale dopiero podczas ostatniego weekendu dostrzegłam prawdziwe jego oblicze. Sztaluga oświetlona subtelnym światłem południowego słońca, feria kolorów rzucanych przez słońce wpadające wesoło pomalowanymi oknami. Tubki kolorowych farb, wachlarz pędzli, rozłożone prace... Pracownia malarska.

Nie taka zabałaganiona, z nerwową atmosferą tworzenia i porozrzucanymi wszędzie materiałami. To pracownia kobieca, ciepła, otwarta. Udzieliła mi się panująca tam atmosfera i stworzyłam swoje obrazy.







Miejsce to należy do malarki Hani Żebrowskiej. Mam nadzieję, że kiedyś Hania pozwoli mi posiedzieć z nią w pracowni, przyglądać się Jej pracy i przy okazji fotografować. A Wy przejeżdżając przez Mazury odwiedźcie kiedyś Wojnowo. Pod numerem 64 znajduje się Galeria Hani. Miejsce, które warto odwiedzić.

środa, 10 sierpnia 2011

Historia: wczoraj i dziś

„Historia – świadek czasu, światło prawdy, życie pamięci, nauczycielka życia, zwiastunka przyszłości” – Cyceron

    przeszłość - kadr z filmu „Miasto ruin”
 
 
teraźniejszość    

czwartek, 4 sierpnia 2011

Praskie perełki

Praga była zawsze miejscem budzącym mój respekt. To pewnie efekt zasłyszanych
tu i tam dziwnych historii, opowieści o cwaniaczkach, ludziach z marginesu
i podejrzanych typach handlujących czym się da i gdzie się da lub zaczepiających „nie swoich”. I pewnie, jak spora część osób, dałam się ponieść wyobrażeniom
o niebezpiecznej dzielnicy. Co więcej – zapomniałam, że nic złego nie spotkało mnie na Pradze, gdy przez cztery lata chodziłam tam do liceum!!!... Że moi koledzy mieszkali na Pradze i dobrze te znajomości wspominam.


Od dawna chciałam wrócić na Pragę. Praktycznie dzień w dzień przejeżdżam przez nią, zaglądam z okna tramwaju w mijane uliczki. Od lat obserwuję jak się zmienia
a jednocześnie, co dość trudno wytłumaczyć, pozostaje niezmienna. Pragę zmieniają ludzie, którzy odkrywają jej możliwości. Powstają nowe kafejki, kluby, pracownie artystów, a nawet teatr. Podwórka wypełniają się klimatycznymi ogródkami, pchlimi targami i galeriami. Niezmienna jednak pozostaje specyficzna dla tej dzielnicy aura.


Cieszę się, że miałam okazję poznać osobę, którą Praga fascynuje do tego stopnia,
że oprowadza po niej wycieczki. I choć zwiedziłam zaledwie mały skrawek dzielnicy, to już czuję pełen zachwyt dla jej architektury i historii. Wiedziałam, że stare kamienice kryją w sobie piękne, często już bardzo zniszczone wnętrza. Ale nie wyobrażałam sobie, że to takie perełki. Przepiękne malowidła na sufitach. Drewniane, artystycznie wykonane schody. Kapliczki schowane nie tylko
w podwórkach, ale i na klatkach. A do tego ludzie przyjaźnie nastawieni do ciekawskich przybyszów z aparatami. Ciepło wspominam panią stojącą w oknie prawie opuszczonej kamienicy i posypującą cukrem pudrem świeżo usmażone placki.
Byli też i ci groźni, którzy chronią swoje podwórka jak pewien młody, wytatuowany
i wygadany człowiek, który wpuścił nas do „swojej” bramy. Warunek był jeden – robimy zdjęcia tylko domu. A następnym razem za 8 zł pokaże nam takie cuda na dzielnicy, jakich nie widzieliśmy. I skończymy wycieczkę na imprezie u... (tu padł pseudonim artystyczny innego młodego człowieka) :-))).


To początek mojej wizyty z aparatem na Pradze. I cieszę się, że już wkrótce tam wracam.




poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Uwaga, bo startuję...

... i po napisaniu tytułu pierwszego postu naszła mnie taka myśl, że chyba nie do końca wiem co robię :-))

A tak poważniej, to przewrotnie myślę o chwilach jako o "wiecznych" zdarzeniach. Choć są już przeszłością to w mojej głowie mają status wiecznych, bo je rozpamiętuję. Towarzyszą im obrazy - te w głowie i te uwiecznione aparatem, zapachy, smaki, ludzie, emocje, dźwięki. Chcę je opisać i pokazać.